Od pewnego czasu odnoszę wrażenie,że epidemia koronawirusa stała się dla niektórych firm (o urzędach nie wspomnę) wygodną wymówką na przykrycie nieudolności organizacyjnej i niekompetencji. Obserwuje w działaniach niektórych podmiotów takie sytuacje, że ewidentne opóźnienia (które jak się wnikliwiej przyjrzeć i tak by wystąpiły bo mają swoje źródło w złej organizacji pracy, albo wręcz w systemowym olewaniu klienta) są tłumaczone "bo koronawirus". Ale przecież, o tym, że będzie jesienna fala koronawirusa było wiadomo w marcu. Od pół roku wszyscy mogli się organizacyjnie przygotować do pracy w tym nietypowym reżimie, wiadomo było,że ludzie mogą chorować i trzeba organizować zastępstwa, etc.
Mam wrażenie, że dla niektórych przedsiębiorstw koronawirus jet zbawieniem bo pozwala bezkarnie uniknąć odpowiedzialności za swoją niekompetencję, czy wręcz zaplanowaną nieudolność. Weźmy taki przykład - projekt, który trwa od półtora roku. przez pierwsze pół roku nic w nim się nie działo i nie kończy się w terminie we wrześniu bo na ostatnią chwilę robione są poprawki. tymczasem do klienta wytłumaczenie jest "bo koronawirus" i można spokojnie przykryć fakt, że ten projekt z założenia musiał być opóźniony.
Mam wrażenie,że szczególnie duże korporacje i banki upodobały sobie wymówkę "na koronawirusa". Biura obsługi klienta, które nigdy nie odpowiadały na zapytania na czas, teraz mają wygodne wytłumaczenia "bo epidemia". Tylko ciekaw jestem czy jak wróci "normalność" to zaczną odpisywać szybciej na maile i załatwiać reklamacje?