Trochę politycznie będzie. To dlatego, że przy okazji zamieszania z planowanym na 12 listopada świętem doszedłem do przemyślenia, że mamy przy władzy ekipę, której się poszczęściło. Okres rządów obecnie przypada na szczyt koniunktury i rozwoju gospodarczego. Sprawia to, że politycy mogą bez oglądania się na nic i na nikogo realizować swoje najbardziej nieprzemyślane pomysły, wdrażając je w życie w ostatniej chwili i dezorganizując życie milionom ludzi.
Zabawa trwa w najlepsze, wytyczamy przekopy przez mierzeje, centralne porty, wdrażamy elektromobilność, ustanawiamy święta, dni wolne, dodatki socjalne, i tak dalej i tak dalej. Jeszcze to nikogo nie kosztuje tak bardzo, żeby zabolało. Do czasu.
Żaden wzrost nie trwa wiecznie, są tacy co ostrzegają, że za rogiem czai się kryzys. Nasza gospodarka nie jest w stu procentach odporna na międzynarodowe wstrząsy, tymczasem fundujemy sobie chaos zamiast stabilności i zamieszanie zamiast porządku i zaufania do państwa. Jakie to są fundamenty do trwałości wzrostu i bezpieczeństwa ekonomicznego?
Poszczęściło się nam, że teraz nie czujemy kosztów całej tej świetnej zabawy polityków. Niestety obawiam się, że odczujemy i nie będzie przyjemnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Próby spamowania linkami czy promocji stron internetowych będą blokowane. Blokowane będą też wulgaryzmy i niestosowne zachowania.