Banki czy firmy ubezpieczeniowe, od czasu do czasu, mają w swojej ofercie różnego rodzaju produkty strukturyzowane. O ile tak zwane poliso-lokaty zdołały już zapracować sobie na złą opinię, to struktury bankowe postrzegane są różnie. Ja sam, na łamach bloga Przegląd-Finansowy nie jeden raz dawałem upust swojej negatywnej opinii o takich produktach. Wynika to przede wszystkim z ich zagmatwanego charakteru, za którym najczęściej czai się chęć najzwyklejszego wyrolowania klienta.
Jak to jest zrobione? postaram się poniżej zwrócić Waszą uwagę na pewne elementy takiej lokaty strukturyzowanej, które powinny zapalić czerwoną lampkę.
Po pierwsze stopień komplikacji. Jeżeli wzory służące do wyliczenia potencjalnego zysku są zbyt złożone aby je zrozumieć - odpuśćcie sobie. Nie polegałbym przy tym na objaśnieniach sprzedawcy bankowego. On zawsze narysuje najbardziej optymistyczny przypadek na wykresie, taki - gdzie kreska będzie się piąć w górę. Rzecz w tym, że taki najbardziej optymistyczny przypadek jest zwykle najmniej prawdopodobny.
Po drugie - egzotyka. Często "struktury" oparte są o kurs akcji jakiegoś przedsiębiorstwa, którego kompletnie nie znamy, albo giełdy w jakimś odległym kraju. Może i prawdą jest, zapewnienie że są szanse na wzrost, ale bez wiedzy o instrumencie bazowym nie jesteśmy w stanie określić jak duże są to szanse. Poza tym, jeśli ma to być firma, którą znamy tylko z reklam lum korzystamy z jej produktów, to niestety jest to zbyt mała wiedza aby ocenić jej kondycję i szanse na wzrost kursu.
Po trzecie - jeżeli wynik, czy stopa zwrotu takiej lokaty strukturalnej jest uzależniona od wartości kursu gdzieś w momencie mocno odległym w czasie, to byłbym ostrożny. Im dłuższy okres, tym szanse odgadnięcia właściwego kursu są mniejsze.
No właśnie, odgadnięcia - bo często taka lokata jest zwykłym hazardem. Polega na tym, że zakładamy się z bankiem o to jaki będzie kurs jakiegoś instrumentu w określonym dniu. Szanse na to, że odgadniemy poprawnie są znacznie mniejsze niż te, że się pomylimy.
Kolejna sprawa to szerokość tzw "widełek". Zwykle w różnych strukturach jest tak, że kurs musi znaleźć się pomiędzy dwoma wartościami. Im węższe widełki, tym szanse na zmieszczenie się mniejsze. Wtedy lepiej sobie darować.
Następna rzecz to, tzw. "bariera". Jeśli kupujemy "strukturę" zakładającą wzrost kursu, to uczciwe byłoby żebyśmy partycypowali w całym wzroście. Jeżeli zaś bank mówi nam, że gdy wzrost będzie "zbyt duży" to nie dostaniemy nic poza zwrotem kapitału, to uciekajmy od takiej oferty, to nie jest uczciwy układ. Prawdopodobnie bank przewiduje, że właśnie ten wzrost kursu może być wyższy.
Kolejna rzecz to okres pomiaru, przez jaki instrument bazowy ma spełniać określony warunek. Tutaj sprawa jest taka, że szanse na to aby kurs długo utrzymał się w wąskich widełkach są zwykle małe. Z drugiej strony pomiar średniego kursu jest lepszy niż pomiar w danym dniu. trzeba to na spokojnie rozważyć, jakie jest prawdopodobieństwo.
Ja bym wystrzegał się "struktur", w których wynik zależy od pomiaru w jednym dniu. To tak jakby próbować przewidzieć co będziemy robić za dwa lata we wtorek o piętnastej. Jeszcze dalej uciekałbym od takich produktów gdzie jednocześnie w iluś takich "punktach w czasie" muszą być spełnione określone warunki. Szanse na to, że kilka razy z rzędu kurs w danym dniu spełni wąsko określone kryterium są zwykle bardzo bardzo niskie. To wynika z rachunku prawdopodobieństwa. Jakie są szanse, że kilka razy pod rząd wyrzucimy kostką określone liczby bez żadnego odstępstwa?
Jest jeszcze kwestia ochrony kapitału. Zwykle jest ona określona w ten sposób, że jeśli nie zostaną spełnione warunki wypłaty zysku to dostaniemy zwrot kapitału. Czasem jednak jest określone, że zwrot będzie mniejszy niż 100%, trzeba na to uważać.
Generalnie ja jestem zdania, że "struktury" mają w sobie więcej hazardu niż inwestowania. Często sami jesteśmy w stanie ułożyć sobie portfel inwestycyjny aby osiągnąć zbliżony lub lepszy rezultat. Wystrzegajmy się skomplikowanych instrumentów, a te gdzie konieczne jest spełnienie jednocześnie wielu warunków, omijajmy szerokim łukiem.
Popieram, lepiej decydować sie na dość proste rozwiązania. Niestety zanim człowiek sie nauczy popełni wcześniej trochę błędów.
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja zawsze zanim podejmę jakąś decyzje to dużo dany rynek analizuję, ale na początku i tak błędów się człowiek nie wystrzeże, może je jedynie zminimalizowac.
OdpowiedzUsuńdziałanie tylko po dogłębnej analizie tematu, inaczej można się wtrąbić w niezłe bagno
OdpowiedzUsuń